Druga Niedziela Adwentu prowadzi nas nad rzekę Jordan, tam gdzie św. Jan udzielał chrztu. Biblia zaczyna się od słów: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia była bezładem i pustkowiem, ciemność była nad bezmiarem wód a Duch Boży unosił się nad wodami”. Wtedy Bóg wypowiedział swoje słowo i stało się światło i powstał świat. Elementy, które tam występują to początek, pustkowie, woda, ciemność, Duch Boży. Podobne elementy spotykamy w dzisiejszej Ewangelii. Mówi ona o „początku Ewangelii Chrystusa”, mówi o pustyni, na której rozlega się głos Bożego Wysłannika, mówi o wodach Jordanu do których wchodzili ludzie i wyznawali swoje grzechy, a przecież kiedy poszedł tam Pan Jezus ujrzał Ducha Bożego zstępującego na Niego. Od tego momentu zaczęło się dzieło nowego stworzenia i ciemności ustąpiły miejsca światłości. Św. Jan stał się głosem wołającego na pustyni a sam Pan Jezus jest przecież wcielonym Słowem Bożym, przez które wszystko się stało.

Jak widać wszystko w dzisiejszej Ewangelii zgadza się ze słowami Pisma Świętego – Księgi Rodzaju, która jest przecież najświętszym Słowem Bożym i była nim dla słuchaczy św. Jana i Pana Jezusa. Ewangelia ma więc być Nową Biblią, Nowym Słowem Bożym, Nowym Testamentem, w którym wszystko zaczyna się od nowa.

Przysłowie mówi, że jeśli człowiek nie uczy się historii, to skazuje się na to, żeby ona się powtórzyła. Tak było z Ludem Wybranym. Historia Zbawienia jest bardzo pouczająca i jak wiemy, zawiera ona zarówno budujące przykłady, ale także opisy różnych narodowych tragedii. Ludzie doprowadzali się do tragedii przez to, że sprzeciwiali się Bożemu Przymierzu. Pan Bóg jednak nie zapominał o swoich wybranych i zawsze wybawiał ich z opresji i zawieruchy dziejowej. Znów jednak dobrze było tylko do czasu: przemijało pokolenie, ludzie nie pamiętali już bolesnych doświadczeń i wpadali znów po uszy w problemy, które były konsekwencją ich własnej niewierności. Tak stało się w historii Ludu Wybranego, który został pogrążony w niewoli egipskiej. Pan Bóg wyprowadził ich stamtąd „mocną ręką” i także poprzez wody i pustynię. Sprawił dla nich nowy początek, jakby stworzył świat na nowo: ciemność (jedna z plag egipskich), pustynia, wody (nie tyle rzeki, co Morza Czerwonego), Słowo Boże wypowiedziane nad całym bezładem i pustkowiem oraz światłość Boża, która rozjaśniła noc przy pomocy ognistego słupa. Izraelici zobaczyli na własne oczy cuda, jakie opowiadali im praojcowie, kiedy nauczali i stworzeniu świata.

Lud Wybrany jednak zapominał szybko o dobrodziejstwach Bożych. Znów odwrócił się od swojego Stwórcy. Wtedy znów pogrążył się w niewoli, tym razem nie w Egipcie ale w Babilonie. Tym razem już nie Mojżesz, ale prorok Izajasz zapowiadał wyzwolenie: na pustyni prostujcie drogę, a wody rzeki rozweselą miasto Boże i popłyną strumienie. Powstań i świeć Jerozolimo. Prorok Izajasz zapowiedział więc cud podobny w rozmiarze do cudu stworzenia świata i cudu wyjścia z niewoli egipskiej. To proroctwo wypełniło się, choć trzeba było na to wypełnienie długo poczekać. U Pana Boga czas nie gra aż takiej roli, jak u nas, którzy zawsze i wszędzie pędzimy w pośpiechu. Bóg nie zwleka z wypełnieniem swoich obietnic, choć niektórym z nas wdaje się że zwleka. Tymczasem to nie Pan Bóg się spóźnia, ale my za bardzo się spieszymy. Cud zapowiedziany przez Izajasza spełnił się na oczach ludzi, którzy oglądali Chrystusa. Było to na pustyni, w niewoli – tym razem nie egipskiej i nie babilońskiej ani tym bardziej nie rzymskiej. Tym razem naród był w niewoli grzechu. Ciemność zalegała w umysłach i sercach, a pustynią były ludzkie dusze. Głos Boży, który przemawiał przez św. Jana Chrzciciela, nie wybrzmiewał już do ciemności, pustyni i wód. On brzmiał prosto do uszu ludzi: Teraz w każdym i każdej z was ma się dokonać cud nowego stworzenia i wyzwolenia z niewoli. Tym razem już nie jako starego narodu, ale jako Nowego Ludu Wybranego, którym jest wspólnota Kościoła.

Wreszcie na koniec warto zauważyć jedną z ważnych rzeczy w dzisiejszej Ewangelii. Nie występuje w niej Pan Jezus, nie wypowiada ani jednego słowa i nie dokonuje ani jednego cudu. Jest tylko mowa o przygotowaniu i oczekiwaniu. Wszystko zdaje się nabierać kurs na przyjście Chrystusa, choć jeszcze On sam się nie pojawia. Wydaje się, że jest już blisko.

Ta pozorna „nieobecność” Pana Jezusa świadczy o tym, że Ewangelia nie toczy się tylko wtedy, kiedy jest z nami Pan Jezus. Oczekiwanie też wliczone jest już do czasu zbawienia. W czasie oczekiwania Pan Jezus też jest w jakiś sposób obecny. Jego Słowo – zanim jeszcze przyszło na świat – już brzmiało w głosie św. Jana. Adwent, który przeżywamy, to nie jest tylko oczekiwanie aż coś się wydarzy i zacznie się historia naszego nawrócenia i naszego zbawienia. Ta historia już się zaczęła. Adwent też jest czasem Zbawienia i też należy do Ewangelii. W Adwencie Pan Jezus jest tylko pozornie „nieobecny”. Jest obecny w zapowiedziach proroków, a szczególnie w słowach św. Jana Chrzciciela – najszczęśliwszego z proroków. Jedynego proroka, któremu było dane zobaczyć na własne oczy spełnienie tego, co sam zapowiadał.

logo

caritas

Liturgia na dziś

Copyright © 2024 Parafia Św. Józefa w Sandomierzu. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Joomla! jest wolnym oprogramowaniem wydanym na warunkach GNU Powszechnej Licencji Publicznej.
DMC Firewall is developed by Dean Marshall Consultancy Ltd