Kilka myśli na niedzielę
Dzisiaj Pan Jezus mówi nam o jedynej prawdziwej sile na tym świecie, a jest to siła miłości. Ks. Carlo Caretto opisywał w swojej książce pobyt na pustyni. Przebywał w miejscu, w którym grupa archeologów odkopywała skamieniałe pozostałości po dinozaurach sprzed milionów lat. Tam, na pustyni, we dni jest bardzo gorąco, a noce są chłodne. Nasz bohater tak źle się czuł w chłodzie, że otulał się swoim kocem. Obok niego spał pewien starszy człowiek – pewnie wynajęty za kilka groszy do pracy przy wykopaliskach. Też drżał z zimna, a duchowny nawet nie pomyślał, żeby jakoś podzielić się tym kocem i odrobiną ciepła, albo choćby używać go na zmianę, żeby choć trochę się ogrzać. Wtedy ks. Carlo zrozumiał, że kochał swoją skórę bardziej od skóry tamtego biedaka. A przecież niebo jest miejscem, w którym przebywają tylko ludzie spełniający chrystusowe wymaganie: „miłujcie się wzajemnie tak jak ja was umiłowałem”, a przecież Chrystus umiłował nas tak, że oddał za nas życie. W niebie – pisał ks. Carlo – jest miejsce tylko dla tych, którzy są gotowi oddać życie za brata, a ja nie chciałem oddać nawet koca. Czeka mnie czyściec tak długi, jak era dinozaurów.
Różne już rzeczy napisano o świecie, jedne są bardziej pewne, inne mniej. W każdym razie w naszym świecie bardzo ważną rolę odgrywa ruch. Z kolei ruch odbywa się dzięki siłom, takim jak choćby siła ciążenia. Tymczasem w oczach Bożych też najważniejszy jest ruch. Nie jest to jednak ruch ku górze, ku środkowi ciężkości, ani jednostajny, ani przyśpieszony, ani żaden inny, jaki fizyka zdolna jest zmierzyć. Jest to ruch jednego ku drugiemu. Taki ruch wywołany jest siłą miłości, a więc miłość jest najważniejszą siłą we wszechświecie.
Słowa dzisiejszej Ewangelii mówią: „Jeśli twój brat zgrzeszy […], idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli usłucha, odzyskasz swego brata”. Widać tutaj wyraźnie, że grzech jest siłą, która odpycha ludzi od siebie. Grzech sprawia, że my stajemy się sobie obcy i oddalamy się, tracimy się z oczu, a może okazać się, że stracimy się na zawsze. Już wielu rodziców utraciło w ten sposób swoje dzieci a dzieci rodziców. Mężowie tracą tak żony a żony mężów. Tak samo tracimy swoich bliskich, braci, siostry, przyjaciół. Miłość z kolei działa w tym momencie jak przyciąganie, która kieruje ludzi ku sobie nawzajem i daje im potężną siłę nie tylko do przezwyciężania trudności, ale nawet do cudów, które mogą się wydarzyć. Sam Pan Jezus potwierdza to swoimi słowami, mówiąc, że gdzie dwaj albo trzej zgromadzą się razem w imię moje (a to znaczy: zgromadzą się razem przez miłość, bo Bóg jest Miłością) tam ja jestem między nimi. Tak samo w innym miejscu Pan mówi: „Jeśli dwaj, albo trzej w jednym miejscu zgodnie o coś prosić będą Ojca, to otrzymają”.
Siłę miłości, która zbliża ludzi do siebie można porównać z wiązaniem. Myślę, że z tego właśnie powodu Pan Jezus powiedział: „Cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a cokolwiek rozwiążecie na ziemi będzie rozwiązane w niebie”. Na pierwszy rzut oka są to słowa, które mówią o władzy wykonywanej przez apostołów. Mogą oni przecież „wiązać małżeństwa”, a udzielony w kościele ślub ma swoje konsekwencje w wieczności. Mogą także rozwiązywać więzy grzechu odpuszczając go w konfesjonale, a to oznacza, że grzech jest odpuszczony przez Pana Boga w wieczności.
To prawda, wolno nam rozumieć słowa o „wiązaniu” i „rozwiązywaniu” właśnie w taki sposób. Dzisiaj jednak można przyjrzeć się im także z innej strony. Mówiąc o „wiązaniu” mamy na myśli miłość, która przyciąga ludzi do Boga i wzajemnie do siebie. Mówiąc o rozwiązywaniu mamy na myśli zło, które rozluźnia a nawet likwiduje międzyludzkie więzy uczuciowe. Pan Jezus, używając tego porównania w Ewangelii, chciał zaznaczyć, że zarówno miłość jak i grzech, a w szczególności odpychająca nienawiść, mają swoje konsekwencje w wieczności. Jeśli my kochamy naszych bliźnich tu na ziemi, to uczucie miłości będzie spotęgowane w niebie – miłość sięga od ziemi aż do nieba. Jeśli z kolei my nienawidzimy się wzajemnie na ziemi, to nienawiść i podziały między ludźmi przenoszą się też do wieczności. Jeśli da się je jeszcze naprawić, może się to dokonać w czyśćcu. Jeśli nie – to wolę nie mówić, gdzie taka rozpalona nienawiść się kończy.
W każdym razie, kiedy my tu na ziemi pracujemy, uczymy się, kupujemy, odpoczywamy i załatwiamy wszystkie nasze sprawy, wypada, żeby kierować się zawsze siłą miłości, która jednoczy, a nie dzieli; buduje, a nie niszczy; łączy, a nie rozprasza. Niestety nie zawsze jest też tak, że człowieka z człowiekiem można skleić tylko miodem. Chodzi o to, że siła miłości bazuje na prawdzie, przebaczeniu, wyrzeczeni się tego, co własne i zabieganiu o dobro bliźnich. Siła miłości nie jest cukierkowa i lepka od słodyczy. Czasem domaga się gorzkiej prawdy w upomnieniu. Wydaje się jednak, że każde poświęcenie jest dobre, żeby ratować życie brata, zwłaszcza życie wieczne, które trwa nawet po śmierci. Być może nawet przez wyznaną prawdę nie będziemy sobie nawzajem wpadać w ramiona tu na ziemi. Ale jeśli motywem działania i ratowania dusz jest miłość, to Pan Jezus na dobre zwiąże nas tym zbawiennym węzłem w niebie.
Ks. B. Krzos