Kilka myśli na niedzielę
Dziś się narodził Chrystus Pan – Zbawiciel. Narodził się, to znaczy” wszedł do historii – stał się postacią historyczną. Niedawno zasiadaliśmy przy stole wigilijnym i odczytywaliśmy fragment Ewangelii św. Łukasza opowiadający o narodzeniu Pana Jezusa. Słowa, które czytaliśmy zostały napisane 50 lat po Bożym Narodzeniu. Już niedługo powiemy, że 50 lat temu były lata 70-te, a więc nie jest to tak strasznie dawno: 50 lat to przecież czas, który mieści się w historii jednej rodziny. Ci, co mają już wnuki i obchodzą jubileusze wiedzą, że 50 lat to dużo ale nie tak dużo. Ewangelia nie zaczyna się od słów: „Dawno, dawno temu za siedmioma górami i za siedmioma lasami”. Była napisana w cesarstwie rzymskim, a więc 50 lat temu, w naszym kraju. Spis ludności czy postać cesarza Oktawiana Augusta są udokumentowane przez historyków, a dla pierwszych chrześcijan mogły być nawet ich własnymi wspomnieniami. Bóg stał się bliski: tak bliski, że pierwsi słuchacze jeszcze sami Go wspominali, a dla nas jest możliwy do zbadania przez historyków. Do dziś w Ziemi Świętej możemy dotykać rękami miejsc, których dotykał rękami nie jakiś wielki człowiek, ale Bóg, który stworzył Wszechświat i nim kieruje.
Pierwszy spis ludności w Ludzie Wybranym opisuje 2 Księga Samuela. Wtedy to Pan Bóg dopuścił przykre konsekwencje za grzechy narodu, za to, że ludzie odwrócili się od Niego i przestali Mu ufać, a zaczęli pokładać nadzieję tylko we własnych siłach. Wyrazem tego grzechu i narzędziem kary stał się właśnie spis ludności. Dla Pana Boga nie jest ważna liczba ludzi. Bóg umie liczyć tylko do jednego – dla Niego ważna jest każda osoba, a więc każdy z osobna jest ważny a nawet najważniejszy. Lud Wybrany był Rodziną Bożą i Pan sam się nim opiekował, karmił go i bronił. Ale kiedy ludzie zapomnieli o Panu Bogu chcieli liczyć tylko na siebie: sami organizować swoją potęgę gospodarczą i wojskową – wtedy zaczęły grać rolę liczby, bo spis ludności był okazją do poboru do wojska, poboru podatków i określenia tego wszystkiego, co należy do władców. Słudzy króla Dawida – bo to on zarządził ten pełen pychy spis – przechodzili kraj wzdłuż i wszerz przez 9 miesięcy. Bo ten pomysł nie był dzieckiem Boga, tylko dzieckiem spłodzonym przez dumne serce człowieka. Król postawił siebie jako ojca a cały naród już nie jako Bożą, ale jako swoją rodzinę. W tamtych czasach rodzina była patriarchalna – była niemalże prywatną własnością i rozporządzeniem ojca. Zrobić swoją że tak powiem „rodzinę” z narodu, znaczyło wziąć go pod but i niemalże postawić się w miejsce Boga. 1000 lat później ten sam grzech pychy zaowocował spisem ludności za cesarza Augusta. To imię „Augustus” znaczyło tyle, co „boski”, bo on sam uważał się za boga, a ludzi i bogactwa całego imperium – za swoją własną „rodzinę” i prywatną własność. Ogłoszenie wspólnoty ludzi za swoja własność i prywatne dzieci było aktem niewiary w Boga, który tak naprawdę jest Ojcem Ludzkości. W Popiołach Stefana Żeromskiego jest napisane, jak to przywódcy tajnych organizacji antyreligijnych wzywają swoich poddanych słowami: „Do mnie, dzieci wdowy!” wyznając tym samym, że nie ma już Boga – Oblubieńca i Ojca wspólnoty ludzkiej, a ta owdowiała. Niejednego ze współczesnych cezarów uważających siebie samych za bogów jeszcze całkiem niedawno tytułowano „ojcem narodu”… Co więcej w każdym z tych spisów i w każdym przypadku, kiedy władca stawia się w miejscu Boga, przychodzą smutne konsekwencje dla poddanych. Oczywiście wtedy władcy odcinają się i nikt nie bierze na siebie tego, do czego doprowadził.
Właśnie w takim momencie reaguje Bóg i sam wkracza w historię człowieka, bo „Do Pana należy ziemia i wszystko, co ją napełnia”. Słowo staje się Ciałem i przychodzi „do swojej własności”. Przychodzi jak Oblubieniec do swojej Oblubienicy. Pojawia się w rodzinie ludzkiej i sam staje się naszym Bratem. W trudnych czasach nie chce odcinać się od nas, którzy sami zgotowaliśmy sobie trudny los przez to, że odwracamy się od Boga i liczymy na siebie. Gdy władcy uciekają a konsekwencje ich grzechów ponosimy my – Bóg przychodzi i bierze na siebie cały los człowieka, ze wszystkimi konsekwencjami grzechów, którym sam jest absolutnie niewinny. Widząc taki gest Pana Boga, jakże my możemy jeszcze pozostawać w jakichś złościach i zawiściach. Chcemy razem z królem Dawidem zawołać: „Oddajmy się znów w ręce Boga, bo wielkie jest Jego miłosierdzie”. Wróćmy do Pana Boga, wróćmy do kościoła na niedzielne msze święte, wróćmy na religię, wróćmy do różańca i codziennego pacierza, tak jak w Święta wracamy do swoich domów, rodziców, dziadków i rodzin. Ale nade wszystko wróćmy do częstszej spowiedzi i Komunii Świętej. Rozpoczęliśmy niedawno w naszej diecezji Kongres Eucharystyczny. Boże Dzieciątko, czyli Słowo, które stało się Ciałem, przypomina nam, że dzieje się to podczas każdej Mszy Świętej. Dlaczego każda Msza Święta nie jest dla nas tak ważna jak Pasterka i Msze w Boże Narodzenie? Przecież tak samo Bóg zstępuje z nieba i staje się Ciałem – przyjmuje skromną postać białego, małego Opłatka. Komunia Święta jest to Opłatek w wyciągniętej do nas dłoni Pana Boga, który uśmiecha się do Ciebie. Chociaż być może długo Cię nie było i odszedłeś/odeszłaś daleko – wróć i przełam się Bożym Opłatkiem z Ojcem naszej ludzkiej rodziny.
Ks. B. Krzos